Komentarze dla Polskiego Radia

                                                                                                                                                   7 marca 2009

                                                     AnnaFotyga na ambasadora
Ostatnie decyzje w sprawie planów w stosunku do osób pełniących w przeszłości najwyższe funkcje w naszym kraju można byłoby uznać za wzór do naśladowania. Wielokrotnie podkreślałem, że takie postępowanie powinno być normą, zwłaszcza w stosunku do osób, które pozytywnie wpisały się w polską politykę. Osoby takie z powodzeniem mogą funkcjonować nadal w służbie publicznej , na pewno nie powinni to być kandydaci zasilający rzeszę bezrobotnych. Można byłoby powiedzieć – nareszcie ktoś poszedł po rozum do głowy i wprowadza zasady, które są standardem w cywilizowanym kraju.
Niestety byłoby to za proste , zwłaszcza w realiach polskiej polityki, gdzie zasada czyszczenia do najniższego poziomu przy zmianie ekipy rządzącej /dotyczy to wszystkich poziomów władzy/ jest już tak utrwaloną praktyką, że prawie nikogo już to nie dziwi. Dlatego też ostatnie propozycje personalne adresowane do opozycji wzbudzają tyle emocji i prowokują do poszukiwania drugiego dna.
W przypadku Włodzimierza Cimoszewicza może to być oczywiście próba wyeliminowania najpoważniejszego kandydata na prezydenta z lewej strony. Po odejściu Cimoszewicza z bieżącej polityki krajowej do struktur europejskich lewicy trudno będzie znaleźć osobę akceptowaną przez SLD, która mogłaby otrzymać poparcie szersze niż tylko tradycyjnego elektoratu Sojuszu.
Kandydatura na Ambasadora przy ONZ, Anny Fotygi, byłej minister spraw zagranicznych, w kontekście olbrzymiej krytyki ze strony Platformy Obywatelskiej za niekompetencję pani minister musi wzbudzać podejrzenie o układ z Prezydentem – poparcie Sikorskiego na szefa NATO za poparcie Fotygi.
Funkcja Ambasadora jest wizytówką rządu, trudno sobie wyobrazić, że minister spraw zagranicznych poddawana druzgocącej krytyce za brak kompetencji i psucie wizerunku Polski, otrzymuje bezinteresownie, z rąk autorów takiej opinii funkcję w pełnieniu której potrzebne są kwalifikacje i predyspozycje diametralnie inne niż przypisywane jeszcze do niedawna pani Annie Fotydze.
Niestety tego typu podejrzenia o tzw. układ polityczny w naszej polityce są uprawnione z tego powodu, że często interes partyjny nie idzie w parze z interesem publicznym.

-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

 

                                                                                                                                      19.03.2009

                                                        Kłopoty Platformy z Senatorem                 

 

Za niecałe trzy miesiące kolejne
wybory. W polityce robi się co raz bardziej gorąco. Piętnowanie poszczególnych
przedstawicieli partii politycznych staje się normą w walce o słupki wyborcze. Niedobrze
jeżeli odbywa się to jedynie na gruncie oceny moralnej, której subiektywizm
jest wpisany w naturę człowieka. Można było by się zastanowić na ile jest
szansa stworzenia norm prawnych,  które
by  jednoznacznie określały ramy poza
które nie można wyjść.

Problem aktywności poselskiej w
obszarze własnych zainteresowań biznesowych 
nie jest czymś nowym w polskim parlamencie i nie jest to domena jedynie
senatora Misiaka. Swego czasu głośną sprawą był udział posła Karola
Działoszyńskiego w pracach nad ustawą wprowadzającą zakaz używania telefonów
komórkowych w samochodach bez urządzeń głośnomówiących, gdzie biznesowo
związany był z firmą zajmującą się sprzedażą akcesoriów do telefonów
komórkowych. W tej kadencji posłanka Lidia Staroń również stanęła pod
pręgierzem zarzutów dotyczących prowadzenia legislacji w efekcie której mogła
się uwłaszczyć na majątku spółdzielczym.

Nasuwa się pytanie do jakiego
momentu poseł może angażować się w prace legislacyjne ustaw które wkraczają w
obszar jego aktywności biznesowej. W parlamencie zasiadają osoby reprezentujące
różne profesje. Większość ustaw dotyka interesów poszczególnych grup
zawodowych, które bardzo aktywnie uczestniczą w procesie legislacyjnym broniąc
swoich interesów korporacyjnych. Można powiedzieć, że jest to naturalne i nie
powinno budzić kontrowersji, bo czy można zabronić posłowi – lekarzowi,  adwokatowi, nauczycielowi czy też rolnikowi
uczestniczyć w tworzeniu prawa, gdzie określany jest ich interes zawodowy ?

Na pewne nie. Również nie można
tego zabronić osobom reprezentującym inne grupy zawodowe.

Nagannym natomiast i wręcz
wymagający sprawdzenie przez odpowiednie służby jest sytuacja, kiedy
rozstrzygnięcie prawne zawarte w ustawie dotyczy  jednostkowych firm, czy też incydentalnych
rozwiązań prawnych dotyczących jednego zdarzenia gospodarczego z których
korzysta podmiot powiązany z posłem biorącym bezpośredni udział w konstrukcji
prawa

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

                                                                                                                          23.03.2009 

                                                                   Biznes w polityce

 

      Polityka w
mariażu z biznesem w polskich realiach zazwyczaj kiepsko się kończy. Przekonało
się o tym wiele osób, które w takim połączeniu widziały szansę na kreację
polityczną albo sposób na osiągnięcie sukcesu biznesowego.   W pierwszym
przypadku, kiedy to przedsiębiorca poczuje w sobie ducha politycznego i
przytuli się do którejś z opcji politycznej, zazwyczaj w danym czasie
najmocniejszej, musi mieć świadomość, że w naszym Kraju działa tzw. „wahadło
polityczne”. Oznacza to bardzo duże prawdopodobieństwo, że  w następnych wyborach silny może okazać się
słaby i do władzy dochodzi konkurencja polityczna. Taki scenariusz w warunkach
polskich powoduje, że przedsiębiorca staje się przedmiotem „zainteresowania” opozycyjnego
ugrupowania, a to oznacza  różnorakie
kłopoty.  Przykładów można by tu mnożyć.W drugim
przypadku, kiedy to interes gospodarczy bierze górę w decyzji bycia politykiem,
sprawa zazwyczaj kończy się na spotkaniu z wymiarem sprawiedliwości.

       Ludzie z
biznesu w ugrupowaniach politycznych są 
mile widziani z kilku względów, jeden to, że partia skupia ludzi sukcesu, których można
pokazać w telewizji bądź na bilbordach , drugi bardziej przyziemny, zwłaszcza w
trakcie kampanii wyborczych, to zasobność portfela.Czar pryska tak
dla partii, jak i dla zainteresowanego, kiedy to wybraniec narodu, polski
polityk - biznesmen, musi się bronić przed pomówieniami i kalumniami rzucanymi
przez konkurencję polityczną, lub w tym drugim przypadku, kiedy uświadomi
sobie, że polityka jest to najgorsze miejsce do robienia interesów, gdyż
zazwyczaj kończy się na problemach z Temidą.

      Mądrzy ludzie
biznesu stronią od aktywnej polityki, nie manifestując swoich sympatii
politycznych, skupiają się  przede
wszystkim na działaniach związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

.

 

.